W tym odcinku:
Poznaj także fragmenty e-booka, które wprowadzą Cię w świat podcastów "Lean Management po polsku":
"Nie pytaj: "Ile możemy dostać?", tylko: "Czy jesteśmy gotowi, żeby to udźwignąć?"."
"Dotacja nie rozwiązuje problemów, ona je wręcz wzmacnia, czyli jeśli forma ma bałagan, to nowe maszyny, nowi ludzie i większa przestrzeń nie wyciągną jej z kłopotów - one tylko powiększą skalę tych problemów."
Zapraszamy do odsłuchania!
Kiedy słyszysz słowo „dotacja”, od razu pojawiają się skojarzenia: rozwój, inwestycja, przyszłość, modernizacja, szansa. I to jest w porządku. Tyle że dotacja nie jest rozwojem samym w sobie – to tylko narzędzie. A narzędzie bez systemu jest bez sensu i potrafi jedynie powiększyć chaos.
Dotacja nie rozwiązuje problemów – często je wzmacnia. Jeśli firma ma bałagan, to nowe maszyny, ludzie i większa przestrzeń nie wyciągną jej z kłopotów – one je tylko powiększą. Powiększą skalę problemów.
Cześć, witam Cię w kolejnym odcinku podcastu Lean Management po polsku – dla wszystkich, którzy chcą usprawniać swoje procesy i zarabiać dzięki temu pieniądze. Obserwuj nas i zainspiruj się do działania.
Dzisiejszy temat jest ekscytujący, bo kto nie lubi dostawać pieniędzy? Nowa hala, nowa linia, więcej ludzi, większa moc – weźmy dotację! Brzmi jak plan idealny, prawda? Tylko że w praktyce bywa zupełnie inaczej.
Dziś powiem Ci, dlaczego dotacja może przyspieszyć rozwój, ale równie dobrze może przyspieszyć katastrofę.
Firma z Wielkopolski. Około 80 osób. Od lat walczyli z przestojami, brakiem miejsca i wiecznym przestawianiem priorytetów. Stare maszyny, ciągłe kombinacje, wszystko „na już”. W końcu pojawiła się okazja – dotacja.
Rafał, właściciel, podjął decyzję błyskawicznie: nowa linia, rozbudowa hali, zatrudnienie kilkunastu osób.
„Tomasz, zróbmy to raz, a dobrze” – powiedział do mnie. Przygotowałem mu mapę drogową pod tę dotację – tak się poznaliśmy.
Dotację dostał. Ale po kilku miesiącach, zamiast oddechu, pojawił się jeszcze większy chaos.
Nowa linia stanęła, bo nikt nie wiedział, jak ją prawidłowo obsłużyć. Nowi ludzie nie mieli szkoleń, bo brygadziści nie mieli czasu – łatając dziury w planie. Plan się rozjechał, logistyka się posypała, a informacje ginęły jak łodzie podwodne w Bajkale.
Pamiętam ten moment. Jechałem wtedy samochodem wzdłuż pola rzepaku – piękny krajobraz, żółty jak ich logotyp – i zadzwonił Rafał.
„Słuchaj, zrobiłem wszystko, co trzeba, a jest tylko gorzej.”
Co poszło nie tak?
Okazało się, że przeoczył jeden punkt z mojej mapy – brakowało systemu działania przed zautomatyzowaniem linii. Rafałowi nie brakowało odwagi ani pieniędzy. Brakowało mu systemu.
O tym właśnie chcę Ci dziś opowiedzieć.
Dotacja to nie plan działania – to jak paliwo. Jeśli wlejesz paliwo do auta bez kierownicy, to nie będzie jazda, tylko katastrofa w ruchu lądowym.
Problem z dotacjami polega na tym, że inwestycja bez porządku, bez analizy, bez strategii – nigdy nie wystarczy.
Dotacje mogą pomóc, ale tylko wtedy, gdy są narzędziem, a nie celem.
Kiedy firma działa w chaosie, dotacja staje się próbą „ratunku przez rozbudowę”. A wtedy dzieje się coś prostego: rozszerzasz bałagan.
Zwiększasz liczbę ludzi, dla których nie masz standardów. Dokładasz maszyny, mimo że nie masz przepływu informacji. Rozbudowujesz halę, chociaż nikt nią nie zarządza.
Efekt? Większy koszt, większy stres i więcej problemów niż przed dotacją.
W Polsce tysiące firm korzystają z dofinansowań – i to dobrze. Ale bardzo często decyzje o rozbudowie zapadają pod presją:
„bo nabór się kończy”,
„bo termin”,
„bo trzeba wykorzystać okazję”.
I nikt nie zadaje kluczowego pytania: czy nasza firma jest gotowa, żeby to udźwignąć?
Bo – i to mówię z doświadczenia – dotacja nie rozwiązuje problemów, ona je wzmacnia. To jak dolewanie wody do dziurawego wiadra.
Dlatego zanim złożysz wniosek, zanim rozbudujesz halę, zanim zatrudnisz nowych ludzi – zatrzymaj się i zapytaj:
Czy nasz system pracy poradzi sobie z tym wzrostem?
Jeśli nie, to inwestycja niczego nie naprawi. Może tylko pogłębić chaos.
To działa tak: „Okej, mamy dotację, rozwijamy się, hura! Zamawiamy sprzęt, budujemy halę, zatrudniamy ludzi.”
I wszystko to oczywiście w dobrej wierze. Ale właśnie wtedy zaczyna się robić bałagan – nie z powodu złych intencji, tylko dlatego, jak firmy podchodzą do zmiany.
Pierwszy błąd: założenie, że dotacja = sukces.
Właściciele myślą: „Skoro projekt przeszedł, skoro dostaliśmy pieniądze, to już jest dobrze.”
A to dopiero początek problemów. To tak, jakby kupić części do samochodu i uwierzyć, że już masz gotowe auto. Bez planu – zamiast sukcesu przychodzi rozczarowanie.
Drugi błąd: rozbudowa bez analizy.
„Im większe, tym lepsze” – nowa hala, nowa linia, więcej ludzi. Ale bez zrozumienia, gdzie naprawdę jest ograniczenie.
Czasem firma nie potrzebuje więcej przestrzeni, tylko lepszego przepływu informacji. Nie potrzebuje większego zespołu, tylko jasnego podziału ról.
Trzeci błąd: presja czasu.
Terminy z harmonogramu dotacyjnego potrafią zmusić do decyzji, które normalnie nigdy by nie zapadły.
Kupujemy, bo musimy.
Zatrudniamy, bo tak było w projekcie.
Przestawiamy proces, bo inwestycja tego wymaga.
I wszystko dzieje się za szybko – bez przemyślenia i bez wciągnięcia zespołu.
Czwarty błąd: zatrudnianie „na hura”.
Nowa hala, nowa linia – potrzebujemy ludzi, więc zatrudniamy.
Ale nikt nie określa kompetencji, nikt nie planuje wdrożenia.
Nowi trafiają do firmy bez struktury, a potem albo odchodzą, albo pracują po swojemu.
Piąty błąd: przeinwestowanie w sprzęt.
Kupujemy topowe maszyny, ale nie mamy ludzi, którzy je znają. Nie mamy procesów, które je wspierają.
I często – mamy ich po prostu za dużo.
Bez korelacji z zamówieniami.
Handlowcy dostają zadyszki, bo nagle mają sprzedać więcej, a na rynku nie ma tylu zamówień. Albo są, ale mało opłacalne – krótkie serie, niskie marże.
Szósty błąd: brak integracji z istniejącymi procesami.
Nowy dział, nowe stanowiska, nowe procedury – ale nikt nie połączył ich z tym, co już działało.
Efekt? Bałagan w planowaniu, dublowanie zadań i wieczne pytania: „Jak obłożyć maszyny?”
I wreszcie siódmy błąd – nieprzygotowana kadra zarządzająca.
Firma rośnie, ale liderzy zostają z tym samym zestawem narzędzi.
To dotyczy też firm rodzinnych: tato technolog, córka handlowiec, zięć automatyk, żona w księgowości.
Kiedyś to działało, ale dziś nie da się tego ogarnąć.
Dochodzi się do sufitu i często nawet o tym nie wie.
Niektórzy zatrudniają menedżerów z rynku, ale nie dają im decyzyjności.
I wszystko się sypie, bo nikt nie ogarnia całego obrazu.
No to jak do tego podejść?
Jak podejść do dotacji bez przepalania pieniędzy i bez chaosu?
Dobra wiadomość jest taka: nie potrzebujesz od razu systemu ERP, strategii ani sztabu doradców.
Potrzebujesz rozsądku i kilku kluczowych kroków.
Ja to nazywam Good Sense Management.
To krok obowiązkowy – i cykliczny.
Sprawdź, gdzie dziś tracisz najwięcej: gdzie są przestoje, błędy, straty?
Czy procesy są powtarzalne, czy wszystko zależy od ludzi?
Nie każda firma potrzebuje nowej hali.
Czasem wystarczy lepiej wykorzystać to, co już masz.
W większości przypadków można poprawić wynik bez inwestycji w beton.
Zanim cokolwiek zmienisz – przygotuj ludzi.
Zespół musi wiedzieć, co się zmienia i dlaczego.
Liderzy muszą nauczyć się prowadzić przez zmianę – nie kontrolować, nie poganiać, tylko prowadzić.
Zanim dodasz ludzi i maszyny, ustal zasady gry.
Jeśli dziś każdy pracuje po swojemu, to nowa linia tylko pogłębi chaos.
Wypracuj standardy, zasady wdrożenia nowych pracowników i porządny system komunikacji.
Zatrzymaj się.
Zastanów się z zespołem: co działa, co zmieniamy, a czego nie ruszamy.
Nie każda zmiana jest dobra.
Nie wszystko trzeba wdrażać tylko dlatego, że pojawiły się środki.
To moment, który nadaje kierunek.
A kiedy już wiesz, co działa, spotkaj się z zespołem i zaplanuj rozwój wspólnie.
Na warsztacie Good Sense Management analizujemy, gdzie jesteście, dokąd chcecie dojść i co trzeba zmienić, zanim pojawią się pieniądze, sprzęt i nowi ludzie.
To nie jest szkolenie. To praktyczny warsztat, który przyspiesza rozwój i porządkuje chaos, zanim wpadnie pierwsza faktura z projektu.
Mała firma produkująca części metalowe.
Pan Bronek prowadzi ją z córką Olą.
Chcieli dotacji, ale zanim złożyli wniosek, zrobili analizę: pomiary czasów, marżowości, rentowności produktów.
Dzięki temu nowa linia została wpięta w proces bez zakłóceń.
Zrezygnowali z drogich gadżetów, kupili to, co miało sens.
Maszyny były tak dobrane, żeby realnie wspierać przepływ, a nie „dobrze wyglądać w prezentacji”.
Efekt? Czas realizacji skrócił się o 25%, liczba błędów spadła niemal do zera, a zaangażowanie ludzi wzrosło.
To była dotacja z głową – świadoma, przemyślana, a nie „bo się należy”.
30 osób na jednej zmianie, duża rotacja, mało miejsca.
Zanim właścicielka złożyła wniosek, zapytała: „Czy naprawdę wiemy, gdzie pojawiają się straty?”
Podczas warsztatu Good Sense Management odkryli, że problemem nie była przestrzeń, tylko komunikacja.
Po uporządkowaniu przepływów materiałowych, wprowadzeniu checklist i szkoleniu liderów – rotacja spadła, wdrożenie nowych ludzi trwało o połowę krócej, a halę udało się zaprojektować mniejszą o 1/3.
70 osób, gotowy projekt dotacyjny, ale właściciel miał wątpliwości:
„Jak ja to ogarnę, skoro dziś nie wiem, kto co robi?”
Zanim podpisał umowę, zrobił warsztat.
Opracowaliśmy prosty system planowania i odpraw dziennych, określiliśmy zakresy odpowiedzialności i standard obsługi zamówień.
Dopiero potem ruszyła inwestycja.
Efekt? Zero przestojów. Nowi ludzie gotowi po tygodniu. Stary zespół pomagał wdrażać nowych.
Dotacja to nie magiczne lekarstwo.
To zastrzyk efektywności, który działa tylko wtedy, gdy firma ma porządek.
To jak chip-tuning – na dobrze wyregulowanym silniku zadziała genialnie, ale na rozklekotanym silniku skończy się awarią.
Dlatego lepiej najpierw uporządkować fundamenty.
Bo wtedy rozwój przyspiesza, a koszty spadają.
Dotacja to szansa, ale tylko wtedy, gdy stoi za nią system.
Nie zastąpi strategii, porządku, liderów ani zespołu.
Maszyna nie rozwiązuje problemów – robi dokładnie to, co jej każesz.
Dlatego zanim klikniesz „wyślij wniosek”, zrób krok wstecz.
Zastanów się, czy Twoja firma naprawdę jest gotowa.
A jeśli nie jesteś pewien – zapraszam do rozmowy.
W 30 minut wspólnie przeanalizujemy Twój proces, zidentyfikujemy ograniczenia i sprawdzimy, czy inwestycja, którą planujesz, naprawdę ma sens.
To nic nie kosztuje.
A może oszczędzić Ci miesiące frustracji i setki tysięcy złotych.
Nie chodzi o to, żeby zrobić projekt.
Chodzi o to, żeby firma po tej inwestycji naprawdę działała lepiej.
Dziękuję, że byłeś – byłaś – ze mną do końca.
Jeśli ten odcinek był dla Ciebie wartościowy, podeślij go komuś, kto planuje rozwój.
Być może uratujesz mu więcej, niż myślisz.
A jeśli chcesz pogadać – link do bezpłatnej konsultacji znajdziesz w opisie odcinka.
To ostatni podcast w tym sezonie, ale na pewno nie ostatni w ogóle.
Do usłyszenia w kolejnym odcinku.
Na koniec – jeśli chcesz uporządkować swoją wiedzę, zajrzyj do moich książek:
Przekaż kontakt do siebie w tym formularzu. Następnie umówimy się na bezpłatną konsultację, która trwa około 30 minut. Podczas niej omówimy problemy i wyzwania, z jakimi się mierzysz. Wyznaczymy główne cele, z którymi możemy pomóc. Po rozmowie przedstawimy plan Warsztatu, który jest początkiem naszej współpracy.