Spotkałem się z opinią, że konsultanci są niepotrzebni. Takie wnioski przemycają nawet w swojej książ
Spotkałem się z opinią, że konsultanci są niepotrzebni. Takie wnioski przemycają nawet w swojej książce „Kopalnia złota” panowie Balle. Po dwudziestu latach pracy jako konsultant, zgadzam się z tymi wnioskami. Konsultanci są niepotrzebni. Trzeba jedynie poczynić pewne założenia.
Są ludzie, którzy nie chodzą do lekarza. Nawet w przypadku poważnych schorzeń, parzą zioła i korzystają z alternatywnych do oferowanych przez współczesną medycynę zabiegów. Są tacy, którzy samodzielnie piszą pisma procesowe i nie korzystają z pełnomocników podczas rozpraw. Są też tacy, którzy zamiast kupić dzieciom piaskownicę za kilkaset złotych, przycinają deski, łączą je i wsypują do środka piasek.
To, co łączy tych ludzi, to świadomość. Wśród moich gitar, są trzy, które sam wymyśliłem. Określiłem jaki ma być korpus, gryf, przetworniki, struny, a nawet uchwyt na pasek. Wiem, czego potrzebuję i wiem, gdzie to zdobyć. Jednak nie wykonałem swoich instrumentów sam, jak gitarzysta Queen Brian May. Z dwóch powodów: nie mam wszystkich potrzebnych umiejętności i nie mam na to czasu.
W pracy menedżera właśnie ten czas jest dosyć istotny. Produkcyjne tempo nie zostawia go zbyt wiele na refleksję. Menedżerowie muszą dbać o swoje cele, więc zwykle nie skupiają się na tym, co można poprawić. I w ten sposób sankcjonują marnotrawstwo. Kiedy położysz coś tuż pod nogami, to z czasem przestaniesz się o to potykać. Przyzwyczaisz się i uznasz, że w sumie to jest tam potrzebne.
Nie potrzebujesz widzieć się z lekarzem codziennie, jeśli nie jesteś niedołężny. Nie potrzebujesz zatrudniać stolarza, by wykonać piaskownicę. Nie potrzebujesz prawnika na etacie do kilku spraw rocznie. I nie potrzebujesz konsultanta, by trzymał cię za rękę, gdy podejmujesz decyzje. Ale potrzebujesz wsparcia, zderzenia myśli, konsultacji swoich wątpliwości. Bo jako menedżer miewasz przecież wątpliwości.
Dobrą praktyką jest odwiedzenie serwisu samochodowego co pewną liczbę kilometrów, żeby mieć pewność, że auto cię nie zawiedzie. Tak samo sensowna jest wizyta u lekarza czy prawnika raz na jakiś czas. I tak samo zdrowe dla każdego procesu jest regularne omówienie go z kimś z zewnątrz, by dbać o jego efektywność. Do tego przydaje się ktoś, kto widział już różne procesy i potrafi je ze sobą porównać. Tak jak lekarz odróżnia od siebie rodzaje kaszlu, tak ekspert produkcji odróżnia różne objawy procesów.
Tak, to ja wiem najwięcej o sobie. Ale czy naprawdę znam mechanizmy swoich zachowań? Czy wiem skąd biorą się moje nawyki? Czy wiem co zadziała, jeśli będę chciał zmienić swój wynik? Żeby być pewnym, pytam psychologów, terapeutów, znajomych, których szanuję, bo są inni ode mnie. To kosztuje. Czas, energię i pieniądze. Ale niepytanie także kosztuje, często znacznie więcej.
Kiedyś przegrałem sprawę w sądzie, bo myślałem, że sam sobie dam radę. Kiedyś pozornie niegroźne przeziębienie przybiło mnie do łóżka na dwa tygodnie. Kiedyś sam zlutowałem sobie kabel i przestał kontaktować w najważniejszym momencie prezentacji. Dlatego wiem, że nie warto. Utwierdził mnie w tym klient, który sam wdrożył u siebie program zgłaszania pomysłów przez pracowników. Ten program działał trzy miesiące. A u innego klienta widziałem pojemniki do kanbanu, w których pracownicy trzymali śniadania, bo według zasad 5S nie mogli mieć ich przy sobie. Nikt nie zainwestował w stołówkę, bo to nie dodawało wartości dla klienta.
Twoja współpraca z ekspertem też nie dodaje wartości w oczach klienta. Nie obchodzi mnie ilu konsultantów i ekspertów zaprasza do siebie Apple i ile im płaci. Ale jeśli wpływa to na lepszy produkt, który od nich otrzymuję, to nie mam nic przeciwko. Dlatego sam korzystam z pomocy ekspertów przy budowaniu procesów w mojej firmie. W sprzedaży, marketingu, oprogramowaniu, logistyce, finansach i w rozwoju. Zawsze, gdy za to płacę, to liczę, ile dzięki temu zaoszczędziłem lub zarobiłem.
Dzięki temu wiem, że jeden dzień pracy eksperta potrafi zaoszczędzić w procesie produkcyjnym kilka tysięcy złotych. A kilka dni pracy z załogą to zwykle kilkanaście procent więcej efektywności całego procesu. I nieprawdą jest, że to są drogie usługi. Sporo z nich możesz sfinansować z różnych dotacji, kupić w abonamencie albo w formie zdalnej. Zawsze przekładają się na oszczędności w twoim procesie, więc każda zainwestowana w nie złotówka jest inwestycją, która się zwraca.
Ostatnio napotykam wielu ludzi, którzy nazywają siebie konsultantami. Ich doświadczenie ogranicza się do kilku firm, po których się przespacerowali. Jednak trzydzieści parę lat życia i parę lat doświadczenia to za mało by być ekspertem. Dwudziestoletnie dęby pięknie zdobią ogrody, ale żeby zamieniły się w ładny stół, potrzeba kolejnych stu lat. Kiedy więc odróżnisz już „konsultantów” od prawdziwych ekspertów, to policz dobrze, ile pieniędzy dzięki nim zaoszczędzisz albo ile zarobisz dzięki ich inspiracjom i nie wahaj się ich zapraszać do siebie.
Przekaż kontakt do siebie w tym formularzu. Następnie umówimy się na bezpłatną konsultację, która trwa około 30 minut. Podczas niej omówimy problemy i wyzwania, z jakimi się mierzysz. Wyznaczymy główne cele, z którymi możemy pomóc. Po rozmowie przedstawimy plan Warsztatu, który jest początkiem naszej współpracy.